Obserwatorzy:

DENKO #9 - MARZEC

23:25 Anonimowy 16 Comments

Dzisiaj kolejny projekt denko. Porządki świąteczne zmusiły mnie do posprzątania
nie tylko swoich kosmetyków, ale również mamy, zatem denko należy do tych większych.
Staram się zużywać wszystkie rozpoczęte kosmetyki i zauważyłam, że zapasy radykalnie
się zmniejszają.



ZIELONY
- kupię,
ŻÓŁTY - może kupię/zastanowię się/kiedy będzie potrzebny to kupię,
CZERWONY - nie kupię.




PŁYN MICELARNY BEBEAUTY (RECENZJA)
- mój ulubiony, chyba nie muszę nic dodawać.

TONIK ODŚWIEŻAJĄCY CORINE DE FRAME - recenzja pojawi się wkrótce. Dla mnie świetny
produkt do odświeżania i tonizowania skóry.

GŁĘBOKO OCZYSZCZAJĄCY CHŁODZĄCY TONIK C&C - niesamowity bubel... Więcej o nim
już niedługo w serii o bublach.

ODŚWIEŻAJĄCY ŻEL OCZYSZCZAJĄCY - sprawdzał się wyłącznie do zmywania makijażu
w dni, kiedy naprawdę nie miałam ochoty bawić się z micelami, bo inaczej mnie zapychał.




ŻEL POD PRYSZNIC Z WITAMINAMI I JOGURTEM
- ja bardzo lubię żele z Isany, ten zapach
pachniał jak soki multiwitaminowe.

ŻEL-KREM INTENSYWNIE NAWILŻAJĄCY YVES ROCHER
- recenzja na pewno się pojawi,
mój krem numer jeden, nie znam lepszego!

MYDŁO ZIMOWE W PŁYNIE Z EKSTRAKTEM Z WANILII - niestety nie polubiłam go tak
jak tej samej wersji żelu. Wysuszało mi dłonie.

UNIWERSALNY KREM ESSENTIALS ORIFLAME - świetny krem do ciała, fajnie nawilżał,
nie pozostawiał tłustej warstwy.




DROŻDŻOWA MASKA DO WŁOSÓW - w sumie mam mieszane uczucia, z jednej strony
miałam wysyp babyhair, ale z drugiej miałam wrażenie, że swędzi mnie głowa przez nią.

ODŻYWKA NADAJĄCA OBJĘTOŚĆ GARNIER
- recenzja się pojawi, ale na dzień dzisiejszy
mogę powiedzieć, że na pewno nie dodaje objętości.

ODŻYWKA INTENSYWNY KOLOR ZIAJA - kompletnie nic nie robiła, zużyłam do OMO.

KOKOSOWY KREM DO RĄK I PAZNOKCI - przepięknie pachniał kokosem i bananami.
Gdyby nie miał parafiny i nie pozostawiał tłustej warstwy to na pewno bym go kupiła.



SZAMPON ZWIĘKSZAJĄCY OBJĘTOŚĆ DEBA
- nie zauważyłam objętości, ale za
to ładnie pachniał, ładnie się pienił i oczyszczał włosy.

SZAMPON DO WŁOSÓW SUCHYCH I ZNISZCZONYCH - zużyła mama. Sprawdzał
się jej i myślę, że kupi ponownie.

SZAMPON UŁATWIAJĄCY ROZCZESYWANIE BABYDREAM
- mój ulubiony. Bez SLS,
nie plącze włosów tak jak jego brat, ładnie pachnie, włosy są sypkie - czego chcieć więcej?

LECZNICZY SZAMPON PRZECIWŁUPIEŻOWY NIZORAL - mama sięga po niego zawsze
kiedy tylko ma problem z łupieżem.


PODKŁAD PIERRE RENE SKIN BALACE - (010,020) ulubieniec zarówno mój jak i mojej
mamy, więc na pewno będziemy wracać.

PODKŁAD W MUSIE MAYBELINE - ulubieniec mojej mamy, jak widać namiętnie kupuje
i zużywa.

PODKŁAD JOKO - miałam dodać recenzję, ale pompka mi się zepsuła...

PODKŁAD VIPERA COSMETIC - miała go moja mama, ale nie była zadowolona.


POMADKI - NO NAME, BELL,NO NAME, ORIFLAME - jak widać nie są zdenkowane,
ale dawno po terminie, nic straconego.


ŻEL DO PIELĘGNACJI OKOLIC OCZU AVON - mama bardzo chwaliła.

BAZA SILIKONOWA - nic o niej nie wiemy, znalazła się w kosmetyczce mamy nie wiadomo jak.

TUSZ DO RZĘS NO NAME, BŁYSZCZYKI DO UST - nic o tym nie powiem, bo nikt ich
nie pamięta.



ANTYPERSPIRANTY ZIAJA - nasze ulubione.

PŁATKI CAREA - najlepsze płatki za kilka groszy.

MYDŁO LINDA - też nasze ulubione. Przepięknie pachną i nie wysuszają rąk.

MASZYNKA DO GOLENIA GILETTE - nie pokazuję na ogół maszynek w denku, ale tę
chciałabym Wam serdecznie polecić, niesamowicie ostra, a przy tym tak delikatna, że nie ma
mowy o skaleczeniach.



PARFUM INCANDESSENCE
- dość specyficzny zapach, który nie każdemu się spodoba,
jednak moja mama bardzo go lubi i często do niego wraca.

PARFUM FM 407 - mocny zapach, który długo utrzymuje się na ciele.

PARFUM LITTLE BLACK DRESS  - bardzo przyjemny, delikatny zapach.


PRÓBKI - po za maską z Ziaji która była rewelacyjna nic nie zapadło mi szczególnie w pamięci.


16 komentarze:

BALSAM POD PRYSZNIC NIVEA - WARTO?

19:26 Anonimowy 8 Comments

Witajcie!
Dzisiaj opiszę Wam kosmetyk, o którym było głośno - Odżywczy balsam pod prysznic Nivea.
Bardzo się cieszyłam, kiedy wygrałam konkurs na stronie Nivea i w paczce znalazł się właśnie
ten balsam. Ale czy przyjaźń trwała długo? O tym właśnie dzisiaj.


ODŻYWCZY BALSAM
POD
PRYSZNIC NIVEA
 


OPIS PRODUKTU:
SKŁAD:
Aqua, Cera Microcristalline, Paraffinum Liquidum, Glycerin, Cetearyl Alcohol,
Hydrogenated Coco-Glycerides, Stearyl Alcohol, Myristyl Alcohol, Parfum, Prunus
Amygdalus Dulcis Oil, Sodium Carbomer, Sodium Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate
Crosspolymer, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Phenoxyethanol, Methylisothiazolinone, 
Limonene, Linalool, Geraniol, Benzyl Alcohol, Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionone, 
Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Citral

MOJA OPINIA:


Balsam znajduje się w miękkim, plastikowym opakowaniu o charakterystycznym dla Nivea
niebieskim kolorze. Zamykanie standardowe, na "klik". Otwór niewielki, aczkolwiek dzięki
bardzo miękkiej butelce, którą możemy dowolnie naciskać wydobywamy tyle produktu ile
nam potrzeba.


Balsam jest dość gęsty, biały. Posiada on, charakterystyczny dla kremów Nivea, zapach.

 

Teraz moje ulubione - opinia o działaniu. Bardzo spodobał mi się pomysł balsamu pod prysznic,
ponieważ nie lubię się maziać i być tłusta czekając aż to się wsiąknie w skórę.
Miałam to szczęście, że udało mi się go wygrać, zapewne sama bym go nie kupiła ze względu na cenę. Niestety po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że coś co ma pozostać na skórze przez kilka sekund nie może jej nawilżyć, bo jak? Nie wnika w skórę i ma ją nawilżyć? Idźmy dalej.
Skład to jakaś pomyłka. Płacimy takie pieniądze, aby smarować się parafiną i innymi pochodnymi
ropy, gdzie czysta parafina to koszt ok. 3zł? Teraz już wiemy co 'nawilża' - parafina zostawia zwyczajnie tłusty film na naszej skórze. Ja się czułam po prostu oblepiona i brudna po użyciu
tego balsamu. Wydajność też nie jest wyjątkowo zaskakująca. Po za tym balsam przepływa
przez mokre palce. A jak z wanną/prysznicem? Lodowisko to nic z porównaniu z tym!
Lubię produkty Nivea, żele pod prysznic wręcz uwielbiam, ale nie zniosę tego balsamu nigdy
więcej. Nie poleciłabym go nikomu.

DOSTĘPNOŚĆ, CENA:
Większość drogerii (np. Rossmann), cena ok.17zł/250ml ; ok.25zł/400ml.

Miała któraś z Was z nim styczność? A może możecie polecić jakieś balsamy pod prysznic,
które naprawdę nawilżają i nie zawierają parafiny?

8 komentarze:

KREM DO TWARZY I CIAŁA ALOES I LIMONKA - VERONA

16:22 Anonimowy 8 Comments

Dawno temu kupiłam ten krem, który bardziej jest masłem i recenzja leżała od czerwca
tego roku. Pisząc z Whatką właśnie o nim doszłam do wniosku, że czas w końcu ją opublikować.




OPIS PRODUCENTA:
Krem do twarzy i ciała zawierający ekstrakty z aloesu i limonki. Doskonale
wyselekcjonowane składniki aktywne działają ochronnie i regenerująco,
zapewniając skórze zdrowy i piękny wygląd. Systematyczne stosowanie
gwarantuje miękkość i jedwabistą gładkość skóry.

SKŁAD:


MOJA OPINIA:
Kupiłam go w tak zwanym sklepie 'za 4zł', czy 'pierdułkarni' jak kto woli. Początkowo
miał być to krem do nawilżania nóg po goleniu, jednak później skusiłam się użyć
go na twarz i resztę ciała.
Główną cechą, która przemówiła za zakupem tego kremu jest zapach, który naprawdę przypomina soczyste, świeże limonki. Jeśli chodzi o skład to nie najlepszy, ale w tym przypadku 
nie widzę powiązania z działaniem. 
175ml słoiczek utrzymany w czarno-zielonej kolorystyce, z szatą graficzną, która
dodaje mu profesjonalnego wyglądu.


Kolor jak już pewnie się domyślacie - biały. (tak żeby był inny niż wszystkie :D)


Jeśli chodzi o konsystencję to przypomina mi ona raczej trochę rzadsze masło do ciała 
niż krem. Nie ma żadnych problemów z jego aplikacją na ciało, czy twarz.
Bardzo szybko wnika w naszą skórę pozostawiając po sobie piękny zapach.
Zarówno ciało jak i twarz po jego zastosowaniu staje się nawilżona, krem nas nie uczula,
nie powoduje żadnych reakcji alergicznych czy zaczerwień, nie klei się, a dodatkowo 
jeśli chodzi o twarz to nie zapycha.
Na pewno będę wracać do niego jeśli będzie taka możliwość. 
Niestety nie wiem gdzie możecie go dostać, wiem, gdzie go kupię w Lesznie, 
ale myślę, że możecie poszukać w jakiś mniejszych drogeriach, marketach chińskich,
czy tak jak ja w sklepach 'za 4zł'.

8 komentarze:

CYTRYNOWA LAWENDA

15:06 Anonimowy 8 Comments

Pewnie Was już zaczynają męczyć posty z recenzjami wosków, ale muszę Was zmartwić,
bo ja się w woskach zakochałam i możecie się spodziewać, że będzie takich postów,
szczególnie teraz - jesienią, coraz więcej :D
Dzisiaj o wosku, który bardzo przyjemnie umila codzienność.


LEMON LAVENDER


OPIS PRODUKTU:Zbiór lawendy to w Prowansji prawdziwy rytuał, a moment zamieniania drobnych, 
białych, różowych i fioletowych kwiatów w wonną esencję to wyjątkowe święto 
i uczta dla zmysłów. Wtedy właśnie, kiedy lawenda staje się pożądanym, luksusowym 
olejkiem – mistrzowie perfumeryjni puszczają wodze fantazji i tworzą mieszanki zaskakujące. 
Tak nietuzinkowe, jak Lemon Lavender – zaklęta w wosku kompozycja, która rysuje 
przed oczami lawendowe danie główne skropione dla skontrastowania słodyczy odrobiną cytrynowego, odświeżającego dressingu.

MOJA OPINIA:
Osobiście nie przepadam za zapachem lawendy - jest dla mnie zbyt wyraźny i duszący,
więc trochę się obawiałam tego zapachu, jednak kolor oraz cytrynowy aromat mnie zachęcił
do tego, aby zaryzykować i go kupić.
Nie żałuję, naprawdę. Zapach jest bardzo delikatny, lekko kwaskowaty i wbrew moim obawom
- nie duszący. Nie będzie to zapach dla miłośników cukierkowych zapachów, a właśnie dla tych,
którym dwie różne, rozbieżne nuty zapachowe nie będą przeszkadzały.
Jest to zapach na typowo jesienne wieczory, do którego chętnie wracam.
DOSTĘPNOŚĆ, CENA:
Sklep goodies
TUTAJ, cena: 7zł.
Na stronie goodies znajdziecie również inne niepowtarzalne produkty Yankee - TUTAJ.

8 komentarze:

PODSUMOWANIE MIESIĄCA W ZDJĘCIACH - PAŹDZIERNIK

12:34 Anonimowy 6 Comments

Witajcie!
Październik już za nami od dobrych kilku dni. Jako, że nie miałam wcześniej czasu,
aby przygotować post dopiero dziś przychodzę do Was z podsumowaniem października
w zdjęciach.
Wszystkie zdjęcia są telefonowe, więc wybaczcie jakość :)

















Nie uzbierało się tego zbyt dużo, ale jednak zawsze coś.

6 komentarze:

RÓŻ DO POLICZKÓW VIRTUAL

03:23 Anonimowy 5 Comments

Na co dzień wybieram bronzer, jednak kiedy mam ochotę na bardziej dziewczęcy
makijaż sięgam właśnie po niego. Co o nim myślę, jak się spisuje? O tym właśnie dzisiaj.



źródło

OPIS PRODUKTU:
Satynowy róż do policzków dający efekt odświeżonej cery.

Twoja twarz nabierze blasku.
Lekki róż o pudrowej konsystencji. Barwi skórę delikatną
mgiełką. Znakomicie nadaje się zarówno do subtelnego
cieniowania policzków, jak i modelowania kształtu twarzy.

Ps. Dołączonym do różu pędzelkiem nałóż cienką warstwę kosmetyku
na kości policzkowe, czoło i podbródek. Jeżeli przypadkiem
nałożysz go zbyt dużo zbierz nadmiar czystym pędzelkiem.

dostępny w 6 odcieniach

źródło


CENA PRODUKTU:
TUTAJ, 12zł


MOJA OPINIA:
Róż zamknięty jest w plastikowym, solidnym (sprawdzone upadkami!), przezroczystym
opakowaniu. Informacje na temat produktu zamieszczone są na jego odwrocie.



W zestawie otrzymujemy mały pędzelek, dzięki któremu możemy precyzyjnie nakładać
róż. Jest on bardzo miękki, a włosie nie wypada w trakcie użytkowania.
Używałam go bardzo często, dopóki go nie zgubiłam...


Róż jest bardzo dobrze napigmentowany, zawiera w sobie niewielkie rozświetlające
drobinki, które na twarzy dają bardzo naturalny efekt.
Do testów otrzymałam kolor nr. 10. Kolor na zdjęciu ze strony producenta jest nieco
przekłamany, ponieważ w rzeczywistości jest mniej brązowy i bardziej wchodzi
w pomarańczowy - taki naturalny.
Róż bardzo łatwo się rozprowadza, nie osypuje się, a na twarzy wytrzymuje cały
dzień nie ścierając się.



zdjęcie z wakacji jeszcze ;)

Podsumowując: Jestem z niego bardzo zadowolona, ponieważ dzięki niemu mogę rozświetlić
swoją cerę uzyskując naturalny efekt.
Dziękuję marce Virtual za możliwość przetestowania tego kosmetyku.





Fakt, iż produkt pochodzi z współpracy nie miał wpływu na ostateczną opinię o produkcie.

5 komentarze:

CZERWONA CZEREŚNIA...

13:56 Anonimowy 7 Comments

Dzisiaj o słodkich owocach, których nie sposób nie lubić.


WOSK YANKEE CANDLE - BLACK CHERRY

OPIS PRODUKTU:
Są dojrzałe – nawet nie czerwone, ani nie karminowe! Są prawie czarne, głęboko
bordowe – idealnie okrągłe i doskonale soczyste. Kuszą swoim słodkim aromatem
i przywodzą na myśl najcudowniejsze chwile beztroskiego dzieciństwa, kiedy żadne,
najwyższe nawet drzewo nie było przeszkodą do tego, aby skosztować świeżych czereśni.
Ten smak i ten właśnie zapach – aromat cudownych, zapowiadających letnie upały czereśni – zamknięty został w woskowej masie Black Cherry. I to ten zapach może nam dzisiaj towarzyszyć
na co dzień – dokładnie wtedy, kiedy mamy ochotę sięgnąć po odrobinę owocowej słodyczy,
albo zanurzyć się we wspomnieniach z dzieciństwa.

MOJA OPINIA:
Czy jest na świecie osoba, która nie lubi kąpanych w słońcu, soczystych czereśni?
Co zrobić kiedy jest już po sezonie, a chcielibyśmy poczuć je chociaż odrobinę?
Oczywiście kupić ten wosk! Zapach soczystych, dojrzałych czereśni zamknięty
został w niewielkiej tarcie - coś cudownego.
Po raz kolejny Yankee udowadnia mi, że można stworzyć naturalny zapach prawdziwych
owoców bez sztucznych zapachów używanych często do świec innych firm.
Zapach jest słodki, jednak przełamuje go pewna nutka kwaskowatości co daje nieziemski
zapach, który mogłabym wąchać całymi dniami!




DOSTĘPNOŚĆ, CENA:
Wosku do kupienia na stronie goodies.pl TUTAJ, cena 7zł

Na stronie goodies znajdziecie również inne niepowtarzalne produkty Yankee - TUTAJ.

Skusisz się? :)

7 komentarze:

TAG - ALFABET

12:48 Anonimowy 5 Comments

Dzisiaj nieco luźniejszy post z tagiem, do którego nominowała mnie Whatka.
Moim zadaniem jest do każdej litery alfabetu dobrać słowo, które mnie opisuje,
bądź jest ze mną związane i dodać krótki komentarz. Nie przedłużając...



A jak ARTYSTYCZNA DUSZA
Tak, zdecydowanie jestem typem osoby, która lubi kreatywność. Ostatnio trochę
to zaniedbałam z racji braku czasu, ale na pewno kiedyś się ona jeszcze ujawni,
tym bardziej, że mój chłopak jest jeszcze bardziej kreatywny niż ja :D

źródło

B jak BAJADERKA
Uwielbiam je! W sumie u mnie raczej mówi się na to bombka rumowa, ale idea
ta sama.

źródło


C jak CIEKAWOŚĆ
Jestem strasznie ciekawską osobą, chcę wiedzieć wszystko, nie koniecznie związanego z nauką.

D jak DELIKATNOŚĆ
Wbrew pozorom jestem osobą bardzo kruchą uczuciowo. Delikatność może odnosić się również
do mojego codziennego makijażu.


E jak EFEZ
Efez to moja ulubiona restauracja. Kebab, czy burger stamtąd... Niebo!

źródło


G jak GYROS
(wahałam się między gyrosem, a gołąbkami :D)
Uwielbiam tę sałatkę, mogłabym ją jeść całymi dniami.

H jak HOBBIT
Uwielbiam! Co prawda książki jeszcze nie czytałam, ale już i to planuję w niedalekiej przyszłości.
Już nie mogę się doczekać kolejnej części.

I jak IGNORANCJA
Chyba nic mnie bardziej nie irytuje... Lekceważenie niektórych spraw jest po prostu największym
błędem ludzkości - szczególnie jeśli chodzi o pierwszą pomoc, czy o pomoc zwierzętom.Tragedia.

J jak JĘZYK NIEMIECKI
No nie znoszę... Po zeszłorocznej walce z nauczycielem jeszcze bardziej go znienawidziłam.

K jak KOT
Chyba każdy z Was wie, że mam najcudowniejszego kota na świecie, prawda?



L jak LENISTWO
Oj... Czy muszę komentować? Jestem wielkim kanapowcem.

Ł jak ŁATWOWIERNOŚĆ

Kto mnie poznał choć trochę wie, że bardzo łatwo zdobyć moje zaufanie. Już taka jestem.

M jak "MY DZIECI Z DWORCA ZOO"

Moja ulubiona książka, którą czytałam już z pięć razy i mam ochotę znowu po tych dwóch
latach do niej wrócić. Jest tak realistyczna, tak cudowanie opisuje prawdziwe życie narkomanów,
jest napisana tak prostym językiem i tak dosadnym jednocześnie, tak bardzo trafia do nas,
że nie ma lepszej książki na świecie.

N jak NIEŚMIAŁOŚĆ

Oj, moja największa wada od lat. Ostatnio zauważyłam, że dzięki blogowaniu nieco się otwieram
na ludzi, jednak nadal mam w sobie tak wiele tej nieśmiałości, że jestem zamknięta.
Wyjątek stanowią osoby, przy których czuję się od "pierwszego słowa" dobrze, wtedy nie mam problemów.

O jak OCZY

Jedyną rzeczą jaką w sobie lubię to właśnie oczy. Lubię ich głębię, kolor... Nie lubię opadających
powiek, ale cóż zrobię... Nie można przecież być idealnym, nieprawdaż?




P jak POCIĄGI
Lubię nimi podróżować, naprawdę.

R jak RODZINA
Rodzina zawsze grała w moim życiu istotną rolę. Ubolewam niestety nad tym, że niegdyś co niedzielne
spotkania w gronie całej rodziny zanikły.

S jak SAMOTNOŚĆ
Tak, samotność, dobrze czytacie. Lubię czasem przebywać w samotności (ewentualnie z kotem), mogąc się skupić na tym, na co mam ochotę. (chociażby blogiem)

T jak TESTOWANIE
Uwielbiam poznawać nowe produkty i testować je "na własnej skórze". Jestem bardzo otwarta
na wszelkie testy, szczególnie kosmetyczne.

U jak UZALEŻNIENIE
Tak, jestem uzależniona... Od kosmetyków. Chcę mieć je wszystkie, chcę poznać wszystkie.
Żal mi kiedy widzę chudnące zapasy... Nie chcę, aby kiedykolwiek mi się skończyły.

W jak WOSKI
Moja miłość od kilku miesięcy. Nie wyobrażam sobie wieczoru spędzonego bez nich.

Z jak ZDJĘCIA
Pewnie większość z Was wie, że zajmuję się fotografią hobbistycznie. Jestem amatorem kochającym
fotografię makro - jest w niej coś tak cudownego, że chcę ją poznawać za pomocą obiektywu.


























To by było na tyle :)
Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania - śmiało, chętnie odpowiem! :)

Nominuję:
Agatę - http://www.rubinowy-kot.blogspot.com/
Magdalenę - http://brokatwspreju.blogspot.com/
Emilię - http://iamemilia.blogspot.com/
Magdalenę - http://zdrowaipiekna.blog.onet.pl/

I wszystkich chcących się w to pobawić :)

5 komentarze: